Pogoria. Skok w bok. Muszę, bo się uduszę. Cierpię niestety na chroniczne odwodnienie. Czuję się jak ryba bez wody. Jak ten karaś, co choć może wytrzymać długo w warunkach beztlenowych, ostatecznie jednak musi wrócić z powrotem do wody. Niby wybrałam najmniej oblegany akwen, a jednak ludzi jak mrówek. Z trudem próbowałam osiągnąć stan niebycia. Osiągnęłam go właściwie nie przez pływanie, ale położenie się na słońcu i nie robienie przez chwilę nic. Poczułam ulgę. Szkoda, że te dwie godziny minęły tak szybko. Przy okazji znalazłam inspirację do być może kolejnego obrazu. Właściwie to klimat Rybaczówki przywiódł mi w pamięci obrazy śląskich artystów nieprofesjonalnych, które oglądałam rok temu w galerii sztuki naiwnej w Muzeum Śląskim. Wzdłuż wysokiej skarpy brzegu jeziora za szpalerem urokliwej brzeziny przebiegało torowisko, po którym przetoczył się w pewnym momencie pociąg towarowy niczym z obrazu "Staw" Edwarda Gawlika z niezliczoną ilością wagoników ciągniętych przez lokomotywę, z której okienka wystawał łokieć motorniczego. Tyle, że to była wersja udźwiękowiona. Podejrzewam, że z drugiego brzegu kolor wody w Pogorii musiał być zbliżony do tego z obrazu. Gdzieś w trzcinowisku skryty był pomost wędkarski z pustym jeszcze krzesełkiem. Na brzegu jakieś dziecko zostawiło plastikową łódeczkę. Niby nic szczególnego, a jednak nie potrafiłam oderwać od niej spojrzenia. Najchętniej skurczyłabym się i nią odpłynęła hen tam, gdzie majaczyły te małe, nieliczne jachciki leniwie snujące się na horyzoncie. Był nawet rekin atakujący ludzi - jakaś rybka chyba straciła zmysły i płynęła prosto na mnie z płetwą grzbietową dumnie przecinającą lustro roziskrzonej wody. Przechwyciły ją jakieś dzieci. Kto wie, być może to była złota rybka, która spełniłaby moje trzy życzenia. Jakaż ze mnie ignorantka, że nigdy nie wierzyłam i w gruncie rzeczy nie marzyłam o złapaniu takiej. Złote góry przestały robić na mnie kompletnie wrażenie. Przestałam w nie wierzyć. Przestałam je widzieć. Z opóźnionym refleksem zaczynam kojarzyć fakty z bajek. Gdy odchodziłam, podszedł do mnie pewien Pan i zapytał mnie, dlaczego już odchodzę. Wytłumaczyłam, że jestem przejazdem i śpieszę się do Katowic. Był zawiedziony, podał mi rękę, uśmiechnęłam się, życzyłam mu wszystkiego dobrego i odeszłam. To było tak dziwnie naturalne. Tak naturalne, że aż cała reszta prozy mojego życia, do której właśnie wracałam, wydała mi się jakaś przewrotnie sztuczna i wymuszona. Najchętniej bym tutaj została. Przez chwilę przeszła mi nawet przez głowę taka myśl, aby nie wstawać, aby zostawić to wszystko własnemu biegowi, ale to była tylko chwila. Na pewno jeszcze tutaj wrócę. Muszę usiąść na czerwonej ławeczce i po prostu nie robić nic.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|