ATTENTION: All the photos published below and on this website are private property. If you intend to use them for any other than private purpose, please contact me using contact form (section Contact), or purchase the photos in full resolution without logos on my profile on Shutterstock.
Tłusty Czwartek bez choćby jednego pączka lub faworka, to byłaby zdecydowanie kolejna stracona okazja, aby coś samemu upiec, a mówiąc precyzyjnie usmażyć, sprawić sobie odrobinę słodkiej przyjemności i przede wszystkim mieć satysfakcję z tego, że oczywiście zrobiło się te pączki i faworki samemu. Kto nie lubi tłustego czwartku, pączków lub faworków z szeropokojętych powodów ideologicznych, zawsze może z czystym sumieniem zadowolić się samym widokiem. U mnie ta zasada często się sprawdza. Zwłaszcza jeśli przepis znacząco przecenia możliwości konsumpcyjne przeciętnego Polaka, a z jednej szklanki mąki wychodzi aż 6 pączków! Toż to prawdziwa rozpusta! Oto kilka podsłuchanych tu i tam sposobów na udane pączki i faworki. Zawsze lubiłam piec. Była to jedna z moich ulubionych zabaw, gdy byłam dzieckiem. Nieraz codziennie zaskakiwałam rodzinę coraz to nowymi wypiekami. Czy były to udane wypieki czy nie, pozostanie już chyba na zawsze tajemnicą. Faktem jest, że czerpałam z pieczenia ogromną satysfakcję i chyba było mi to jako dziecku obojętne, czy komuś smakuje czy nie. Chyba w ogóle nie przeszło mi wówczas przez głowę, że może nie smakować. To była moja misja, a degustacja była właściwie kwestią marginalną. Liczyło się wykonanie zadania. Teraz, będąc już dorosłą osobą, po licznych perturbacjach w związku z nieudanymi próbami dogodzenia całemu światu, staram się o tym pamiętać i tego właśnie trzymać. Przede wszystkim dogadzać sobie samej, zawsze pamiętać o tym, że to, co robię, jest owocem mojej ciężkiej pracy, szanować ją, szanować jedzenie, a jeżeli ktoś, z kim postanowię się podzielić tym moim ciężko zapracownym kawałkiem chleba, nie umie tego docenić, robi miny, grymasy, krytykuje, to po prostu więcej już się z nim nie dzielić. Czasem milczenie w istocie jest złotem. Zwłaszcza jeśli nie posiada się tej umiejętności, aby wczuć się w drugą osobę, zadać sobie pytanie, jak ja bym się czuł, gdyby ktoś cały mój trud zmieszał z błotem. TRADYCYJNY RYTUAŁ SUKCESU Nie ma chyba takiego wyzwania piekarskiego, którego bym się nie podjęła, choć na co dzień korzystam z prostych, sprawdzonych i oszczędnych przepisów, które przełamuje oczywiście różnymi szalonymi eksperymentami. Zazwyczaj nie używam mąki pszennej, masła, mleka, a nawet jajek. Tak, brak tych składników wcale nie wykluczona zrobienia dobrego ciasta. Tłusty czwartek zobowiązuje jednak, aby odejść nieco od rutyny, wrócić do tradycji i choć raz w roku zafundować sobie choć jednego pączka i trochę faworków. "Zafundować" znaczy w moim przypadku ni mniej ni więcej oczywiście samemu zrobić i upiec, a w przypadku pączków i faworków mówiąc precyzyjnie usmażyć. Brylowanie po cukierniach, darmowe ich promowanie, degustację wyrobów gotowych, tworzenie rankingów zostawiam innym. Ponoć ten pączek i faworek składa się zgodnie z tradycją na część całorocznego rytuału zapewniającego pomyślnosć, dobrobyt, sukces, a że ponoć wiara czyni cuda, zawsze warto spróbować dopomóc pozytywnemu myśleniu o przyszłości… a jeżeli już się człowiek tak napracował, wyszło, smakowało, no to jak tu nie mówić u sukcesie! I nie bądźcie wobec siebie zbyt krytyczni. Krytykę zostawcie innym, choć nie dajcie się zasugerować, że nie wyszło, bo komuś nie smakuje. Najważniejsze, aby to Wam smakowało. Pieczcie zawsze w pierwszej kolejności z myślą o sobie. To ma być przyjemność! Smażenie pączków i faworków nie jest wcale takie proste. Nie będę jednak zagłębiać się w szczegóły ani zachwalać Wam kolejnego oczywiście sprawdzonego przepisu na ciasto, jakich wiele. Przyznam szczerze, że moje pierwsze pączki były twarde jak kamień, co jednak nie zmieniło faktu, że zostały wszystkie zjedzone, a to z uwagi na hojne wypełnienie 100% różane domowej roboty. W tym roku postanowiłam oszczędzić na róży i bazą do mojego nadzienia było prażone jabłko z dodatkiem konfitury morelowej i malinowej. Polecam zwłaszcza malinę - świetnie dopełnia się smakowo i zapachowo z różą. Jabłko z kolei to dobra baza. Dobre nadzienie to jednak nie wszystko. W CZYM TKWI TAJEMNICA DOBREGO PĄCZKA? Myślę, że przede wszystkim w dobrym cieście drożdżowym. Pamiętam, gdy pierwszy raz przymierzałam się do zrobienia ciasta drożdżowego i zwierzyłam się ze swoich obaw córce sąsiada. Podzieliła się ona wówczas ze mną swoją tajemnicą. Otóż kluczem do ciasta drożdżowego jest jego odpowiednio długie wyrabianie - ciasto drożdżowe trzeba ugniatać, podrzucać, ubijać, aby dobrze je napowietrzyć. Jeżeli zapewnimy mu potem odpowiednie warunki (ciepło, ciepło i jeszcze raz ciepło!!!), nie ma mowy o tym, żeby nie wyrosło. Ja w tym względzie ratowałam się tym razem nagrzanym do 30 stopni piekarnikiem, chociaż wystarczy po prostu dobrze ogrzana kuchnia taka parująca jak z dziecięcych lat. Smażenie ciasta drożdżowego to kolejne wyzwanie. Oczywiście smażymy na smalcu. Smalec popadł w prawdzie w ostatnich dekadach w niełaskę, ale ostatnio znowu wraca do łask i gości coraz częściej w polskich kuchniach. W menu restauracji serwujących tradycyjną kuchnię polską smalec jest na porządku dziennym. Smalec stanowi część ludowej spuścizny polskiej kuchni. Nie ma, co ukrywać, to właśnie jemu pączki i faworki zawdzięczają swój niepowtarzalny tradycyjny smak. Ja również pozostałam w tym roku wierna tradycji i smażyłam na smalcu, choć intryguje mnie olej kokosowy i być może spróbuję właśnie nim zastąpić kiedyś smalec. Dla tych, którzy są sceptyczni wobec wszelkich tego typu zamienników, spieszę z informacją, że olej kokosowy wcale nie musi nadawać potrawom kokosowego posmaku i zapachu. Na rynku dostępne są jego wersje bezwonne, choć ja cenię sobie ten olej właśnie za jego kokosowość. W każdym razie jest to jeden z olejów najbardziej polecanych do smażenia. JAK ZAPOBIEC NASIĄKANIU CIASTA TŁUSZCZEM? Pomoże nam w tym kolejny nieodzowny element przepisów na pączki i faworki, a mianowicie spirytus. Dodajemy go do ciasta na faworki, ale również do tego na pączki. Wyłowione z tłuszczu ciastka wykładamy od razu na bibułę lub papier, ponieważ smalec bardzo szybko stygnie i tężeje. A co jeśli zabraknie nam smalcu na pączki i mamy do dyspozycji tylko ten, którego wcześniej użyliśmy do smażenia faworków, ale widać, że nabrał rumianego koloru, a więc nieco się przepalił. Normalnie byśmy go nie użyli, ale jak zdradził mi znajomy, kiedyś, gdy nie było stać na kupienie większej ilości smalcu, jego mama jeszcze ciepły (ale nie wrzący! nigdy nie zalewamy żadnego gorącego tłuszczu wodą, zacznie pryskać i może się to dla nas źle skończyć, nawet poparzeniem) smalec zalewała wodą. Po przestygnięciu i stężeniu na wierzchu unosił się oczyszczony przez wodę tłuszcz. Tłuszcz zdejmowało się i ponownie wykorzystywało, a wodę wylewało. Cała spalenizna osadzała się zwykle na dnie garnka. Oczywiście dzisiaj sklepy są dobrze wyposażone, ale gdyby jednak zabrakło Wam smalcu, zawsze macie ostatnie koło ratunkowe w postaci takiego sprytnego zabiegu. O tyle, o ile faworki wcale dużo tłuszczu nie potrzebują, wystarczy jedynie wykrajać je z odpowiednio cienko rozwłakowanego ciasta, o tyle pączki muszą w nim po prostu pływać. Wbrew pozorom smażenie pączka nie oznacza jednak, że musi on być od razu ciężki i tłusty. Zazwyczaj proces smażenia trwa zadziwiająco krótko, a dzięki spirytusowi ilość wchłoniętego tłuszczu powinna być znacząco ograniczona, a nasze pączki lekkie i delikatne. UWAGA: Niniejsze zdjęcia, jak również wszelkie inne zdjęcia znajdujące na tej stronie, są własnością prywatną. Jeżeli zamierzasz je ściągać i wykorzystywać w jakimkolwiek innym celu niż prywatny, skontaktuj się w tej sprawie poprzez formularz kontaktowy, zakładka Kontakt, lub zakup zdjęcia w pełnej rozdzielczości i bez znaków autorskich na profilu Shutterstock. Niniejsze zdjęcia nie są zdjęciami w pełnej rodzielczości.
ATTENTION: All the photos published below and on this website are private property. If you intend to use them for any other than private purpose, please contact me using contact form (section Contact), or purchase the photos in full resolution without logos on my profile on Shutterstock.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |