As a member of a social group whose primary interest is collection of plants for healing and other purposes, I have been alarmed by the news that many members collect plants without prior knowledge about their usage. As a result many plants often got wasted, which of course should never happen. Each and every plant is an integral part of the natural ecosystem. If we destroy it, we cause imbalance in the natural environment while in nature none of this happens and all natural richness is distributed in a thoughtful way. In order to illustrate it, I have cited a short fragment from the novel "Wind, Sand and Stars" by the French author Antoine de Saint-Exupery. The author shares with the reader an observation of the fennec fox who wanders on the desert at dawn in search for food, snails, but he never eats all of them from every plant, but is selective in his choice always leaving some behind. It takes it longer to satisfy hunger, but ensures a source for food for the following days. We shall always keep this example in mind when collecting plants ourselves.
Jestem członkiem grupy, której przedmiotem zainteresowania jest zbieranie roślin w celach leczniczych i nie tylko. Mnie samą niektórzy żartobliwie określają znachorką, bo często można mnie spotkać jak wracam z jakiejś wyprawy po lesie, bagnach lub polach z sadzonkami lub innymi zbiorami. Dzisiaj na forum poruszona została bardzo istotna kwestia, a mianowicie zrywania liści, kwiatów lub całych roślin bez wiedzy o ich faktycznym zastosowaniu. Jak zapewne się domyślacie, nieraz okazywało się, że rośliny zebrane przez członków grupy okazywały się trujące lub zebrano takie ich części, które były bezużyteczne. Cały taki zbiór szedł więc na marne. Problem w tym, że osoby zbierające nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że nie tylko one czerpią korzyść z tych roślin, ale również cały ekosystem, niezależnie od tego, czy roślina ta jest trująca, użyteczna czy można ją zjeść czy nie. Zebranie wszystkich kwiatów, zerwanie wszystkich liści, a nawet czasem zebranie wszystkich roślin może istotnie zakłócić równowagę w przyrodzie. Pozbawić pożywienia owady, ptaki, inne zwierzęta, a nawet czasami inne rośliny, które żyją w symbiozie z tymi pierwszymi. Nie mówiąc już o tym, że za rok tych roślin może tam już po prostu zabraknąć. Od razu nasunął mi się na myśl fragment jednej z moich ulubionych powieści Antoine'a Saint-Exuperego, w której autor zawarł ciekawą obserwację zachowania jednego z pustynnych zwierząt właśnie w kontekście sposobu dystrybucji jakże wydawać by się mogło skąpymi zasobami naturalnymi na pustyni:
"[..] Czym się żywią zwierzęta na tej pustyni? Są to prawdopodobnie feneki, lisy piasków, małe drapieżniki wielkości królika, o ogromnych uszach. Nie mogę się oprzeć pokusie i idę śladami jednego z nich. Prowadzą mnie do wąskiej rzeki piasku, gdzie każdy krok pozostawia jasny ślad. Podziwiam zarys pięknego liścia palmowego pozostawiony przez trzy palce w kształcie wachlarza. Wyobrażam sobie mojego przyjaciela biegnącego truchcikiem o świcie i zlizującego rosę z kamieni. Tutaj ślady są rzadkie, między jednym a drugim duży odstęp: fenek musiał biec. Tutaj podbiegł do niego towarzysz i dreptały razem. Z dziwną radością odtwarzam sobie ten ich poranny spacer. Cieszą mnie oznaki życia. I zapominam trochę, że chce mi się pić...
Wreszcie docieram do spiżarni moich lisków. Co sto metrów wystaje z piasku, na wysokość wazy do zupy, maleński suchy krzaczek, którego gałązki są obładowane złocistymi ślimaczkami. O świcie fenek idzie po żywność. Natykam się tutaj na wielką tajemnicę natury.
Zwierzątko nie zatrzymuje się przy wszystkich krzaczkach. Gardzi niektórymi, mimo że nie brak na nich ślimaczków. Inne okrąża z widoczną ostrożnością. Przy jeszcze innych zatrzymuje się, ale ich nie ogołaca. Wybiera parę ślimaczków, po czym idzie do innej restauracji.
Czy się bawi i nie od razu zaspokaja głód, aby mieć dłuższą uciechę ze swojego porannego spaceru? Nie sądzę. Zasady jego gry odpowiadają zbyt dobrze nieodzownej tutaj taktyce. Gdyby fenek zaspakajał głód przy pierwszym krzaczku, ogołociłby go całkowicie po paru posiłkach. I tak krzaczek po krzaczku zniszczyłby całą swoją hodowlę. Ale zwierzątko dba o to, by nie zahamować procesu rozmnażania się ślimaczków. Nie tylko po jeden posiłek idzie do stu kępek, ale nie zjada nigdy dwóch ślimaczków sąsiadujących ze sobą na tej samej gałązce. Postępuje tak, jak gdyby miało świadomość grożącego mu niebezpieczeństwa. Gdyby najadało się nie zachowując ostrożności, nie byłoby niebawem ślimaczków, nie byłoby więc także lisków" ('Ziemia, Planeta Ludzi' Antoine de Saint-Exupery).