Uwielbiam polne kwiaty. W okresie wiosenno-letnim prawie zawsze można znaleźć bukiet dzikich kwiatów w moich czterech ścianach. Normalnie nie przepadam za ciętymi kwiatami. Kwiaty polne stanowią jedyny wyjątek. Zawsze bardzo się gniewam na tych, którzy przynoszą mi na różne okazje przepiękne bukiety ciętych kwiatów z kwiaciarni - nie popieram hodowania kwiatów na taki cel. Zawsze tłumaczę, że mam taki wielki jałowy ogród, że najbardziej ucieszyłabym się z sadzonek. Uwielbiam z resztą pracę w ziemi. Tych ciętych kwiatów z kwiaciarni zawsze mi bardzo szkoda, jak sobie pomyślę, że jak ich ktoś nie kupi, wylądują na śmietniku. Uważam, że kwiaciarnie powinny być wielkimi szklarniami, w których kwiaty sobie normalnie rosną, a jak klient chce bukiet, to powinien sobie sam pójść i uciąć. Jeśli mu oczywiście nie żal... ale oczywiście żyjemy w takim absurdalnym systemie, w którym wszystko kręci się wokół pieniądza, nawet jeśli nie ma to sensu, ważne, że zamieniamy to i owo na pieniądz, nawet jeśli połowę tego, co byśmy chcieli zamienić, wyrzucimy na śmietnik. Uzasadnienie w stylu "Bo tak trzeba" lub "Bo tak jest skonstruowany ten świat" oba uważam za irracjonalne. Choć korci mnie czasem, żeby kupić sobie jakiś kwiat w kwiaciarni, jeżeli na przykład zapomniałam go wyhodować sama, na przykład irysy, to zazwyczaj znajdzie się 101 innych ważniejszych rzeczy. Często jednak zdarza się, że wartościowe rzeczy leżą na ulicy. Wystarczy być czujnym. Ostatnio wracając rowerem, zauważyłam na okolicznym poletku, że ktoś skosił cały rząd pięknych chabrów. Nazbierałam ich pokaźne naręcze i umieściłam w wielkiej donicy. Mimo, że stoją już ponad pół tygodnia, dobrze się trzymają, przyciągają różnych zapylaczy, także wokół stołu cały czas słychać pracowite pomruki trzmieli zbierających nektar. Bukiet prezentuje się poza tym przepięknie zwłaszcza na moim nowym plecionym blacie z odzysku, który również przyuważyłam gdzieś po drodze i stwierdziłam, że taka żmudna plecionkarska robota nie może się zmarnować, a na mój prymitywny stół zbity ze skrzyni i palety będzie jak znalazł. Niewiele trzeba, aby upiększyć najbliższe otoczenie. Jak znajdę wolną chwilę przelecę ten blat impregnatem do drewna. Nabierze koloru i posłuży dłużej. No i rzecz jasna przymocuje go na stałe do mojego "stołu". Nawet kotka atestowała nowy blat. Wygrzewa się teraz na nim bezwstydnie całymi dniami w cieniu pachnących chabrów. A na marginesie solidną glinianą donicę ktoś również wywalił na śmietnik. Wiosna to oczywiście okres kwitnienia różnych kwiatów. Bzów, akacji, jaśminów, czarnego bzu, dzikiej róży, jaśminu itp. W tym roku postanowiłam trochę poeksperymentować i wykonać przetwory nie tylko z tradycyjnych owoców, ale również z płatków różnych kwiatów. Na zdjęciu poniżej moje tegoroczne odkrycie - różowa akacja (Macrophylla Hispida). O dziwo, rośnie jej wokoło całkiem sporo. Ponoć na wsi w okresie PRL-u co biedniejsi ludzie zbierali i jedli kwiaty akacji. Faktycznie są bardzo słodkie. W tym roku postanowiłam również nie zmarnować okazji by zaopatrzyć się w płatki dzikiej róży. Uwielbiam dodawać je do herbaty. Nadają jej nie tylko wspaniały aromat, ale wzbogacają też odcień naparu. Polecam zarówno świeże, jak i suszone płatki. Jeszcze szczypta kardamonu i gwarantuję niezapomniane doznania. Płatki róży postanowiłam również spreparować. Uwielbiam słodycze. Muszę mieć zawsze coś w zanadrzu na czarną godzinę lub ponure zimowe wieczory. Taką konfiturę z płatków róży można również spokojnie dodawać do herbaty. No i jeszcze kwiaty dzikiego bzu czarnego. W zeszłym roku znalazłam przepis na kwiaty w cieście naleśnikowym, ale niestety stało się to po okresie kwitnienia. W tym roku postanowiłam nadrobić to niedopatrzenie. Przy okazji sporządziłam również syrop. Pozostaje jedynie czekać na owoce, z których warto wykonać sok. Słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat przetworów z owoców dzikiego bzu czarnego. Gdy wczoraj przelewałam syrop do słoika, aromat był zniewalający. Z trudem opanowałam się, żeby nie skonsumować go już teraz.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|