Będzie jakieś siedem lat od czasu, gdy przemierzałam wschodni dziki brzeg jeziora Hańcza ostatni raz. W między czasie słyszałam różne mrożące krew w żyłach opowieści o piętrzących się po drodze trudnościach. Korzystając z wymarzonej jesiennej pogody postanowiłam więc zweryfikować ich zasadność. Poza kilkoma podsiąkającymi szlak strugami i wąską, stromą ścieżką, nie stwierdziłam żadnych szczególnych przeszkód, a przecież wszystko to jest najprawdopodobniej skutkiem obfitych opadów w przeciągu ostatniego miesiąca, które podniosły poziom wód nawet na sąsiednim Bocznielu. Jeżeli zima dopisze, kto wie, być może Hańcza i Boczniel znowu zaczną funkcjonować tak jak za dawnych lat, jak jeden organizm. Podobno niegdyś Boczniel stanowił swoistą naturalną ochronkę dla narybku. To właśnie tam w płytkich, ciepłych wodach gromadziły się na tarło ryby swobodnie przemieszczające się łączącym jeziora kanałem. Obecnie kanał zapełnia się wodą okresowo w czasie wzmożonych opadów, nad kanałem przebiega drewniana kładka, znajdują się tam również pozostałości mechanizmu regulującego przepływ wody. Być może jest więc w legendzie o Bocznielu ziarno prawdy, które tłumaczy ponoć zasadniczo skąpe i mało spektakularne zdobycze wśród nielicznych na akwenie wędkarzy. Znajdujemy się wszakże w rezerwacie, więc połów ryb w jeziorze jest możliwy tylko pod warunkiem spełnienia szczególnych wymogów, uzyskania pozwolenia i wniesienia stosownej opłaty. Linia brzegowa jeziora Hańcza jest z reguły kamienista. Od drobnego piasku przez żwir aż po spore kamienie. Wbrew pozorom to najgłębsze polskie jezioro cechuje się urozmaiconą linią brzegową obfitującą w liczne płytkie zatoczki i co może ważniejsze krystalicznie czystą i przejrzystą wodę, która często umożliwia obserwowanie podwodnego życia z brzegu. Kamień graniczny tzw. Jeleniewski Róg. Niegdyś, a być może i wciąż jeszcze ten głaz narzutowy znaczy granicę pobliskiej gminy Jeleniewo. Podobny głaz znajduje się nieopodal na szlaku wiodącym wokół Jeziora Boczniel. Być może również pełni lub pełnił podobną funkcję. Na wcześniejszym zdjęciu nie ma odniesienia w skali, ale kamień w Jeleniewskim Rogu to imponującej wielkości głaz, na którym można się nawet nie tylko wygodnie rozsiąść, co pewnie i wyciągnąć. Z góry rozpościera się jedna z licznych panoram jeziora Hańcza, które można podziwiać podczas wędrówki wschodnim dzikim brzegiem jeziora. Na zdjęciu brzeg wcina się głęboko w jezioro gęstym trzcinowiskiem, które może stanowić idealne miejsce gniazdowania dla wielu ptaków, np. błotniaka stawowego. Czasami brzeg jest stromy, a kręta i wąska ścieżka przebiega wysoko nad lustrem wody. Czasami teren zrównuje się z lustrem wody, co skutkuje rozległymi grząskimi terenami podmokłymi okresowo wysychającymi zależnie od poziomu wody w jeziorze. Rdzawe zabarwienie wody jest najprawdopodobniej konsekwencją długotrwałego zalegania i rozkładu substancji organicznych, tj. liści, gałęzie, kora, martwe drzewo sprzyjających rozwojowi torfu. To drzewo choć najprawdopodobniej nie zdołało utrzymać się korzeniami w grząskim podłożu w pionie, nie przestało dalej rosnąć. Boczne gałęzie przejęły funkcję pędu wierzchołkowego. Te podmokłe fragmenty linii brzegowej jeziora cechują się szczególnie bujną i zróżnicowaną gatunkowo szatą roślinną. Muszę przyznać, że te niecałe 4 kilometry od Jeleniewskiego Rogu nieco mi się dłużyły. Śmiałam się potem, że być może oznaczający mierzył szlak jakąś szczególną, suwalską miarą. Być może wrażenie dłużenia się drogi było spowodowane przez różnice poziomów. Kręta i wąska ścieżka wiła się bowiem jak wąż a to w górę, a to w dół wzdłuż stromego brzegu. Im bliżej Starej Hańczy, tym więcej wypatrywałam starych okazów drzew po drodze. Największe wrażenie zrobiła na mnie chyba stara leszczyna. Z niedowierzaniem lustrowałam korzenie starego świerka nachodzące na ścieżkę. Przypominały pozostałości kamiennych schodów, których stopnie przykryła ziemia. To właśnie tutaj w Starej Hańczy rzeka Czarna Hańcza wpada do jeziora po to, by kontynuować swój bieg w Bachanowie, gdzie przekształca się w bystry potok szumiący pośród licznych głazów, którymi usłane jest tam koryto. Stare wierzby w dawnym parku przy ruinach dworu w Starej Hańczy Zabytkowa aleja drzew w dawnym parku przy ruinach dworu w Starej Hańczy Zachodni brzeg jeziora Hańcza jest już o wiele mniej urozmaicony, choć ma to również swoje zalety. Znajdziemy tutaj to, czego zapewne wielu mogło brakować podczas wędrówki wschodnim brzegiem, a mianowicie miejsc, w których można kupić coś do jedzenia i picia. Po drodze znajdziemy wiele agroturystyk oferujących noclegi, posiłki i zakup produktów regionalnych. Szlak przebiega tutaj głównie asfaltowymi drogami, z których niestety rzadko wypatrzymy lustro wody. Rekompensatą będzie z pewnością fakt, że całą niemal drogę towarzyszyć będzie nam charakterystyczny pofalowany, pagórkowaty suwalski pejzaż poprzecinany mrocznymi świerczynami i licznymi strugami wijącymi się w podmokłych zagłębieniach terenu. W niektórych miejscach można zboczyć ze szlaku nad stromy brzeg jeziora, choć takich okazji jest zdecydowanie mniej niż na przeciwległym wschodnim brzegu i większość takich miejsc stanowi własność prywatną. Z całą pewnością warto wstąpić do Domu Gościnnego nad Jeziorem Hańcza we wsi Mierkinie. Roztacza się stąd chyba najpiękniejsza panorama jeziora na całym zachodnim brzegu, którą po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy, bo to jeden z tych widoków, wobec których możliwości wszelkich cudów techniki po prostu bledną. Zwłaszcza o wschodzie słońca. Tak! Słońce wschodzi dokładnie tam! Na przeciwległym brzegu! Na miejscu można zakupić coś do picia, a po uprzednim kontakcie zamówić również posiłek i delektować się nim na podwórku z widokiem na niebieską taflę jeziora. Dla takiego widoku warto przejść jezioro dookoła, a kto wie, może i zostać na dłużej. Można tutaj wynająć pokój, a także zanurkować i wypożyczyć łódź. Nad brzeg jeziora prowadzi wąska ścieżka wijąca się po stromym brzegu porośniętym licznymi krzakami dzikiej róży. Ponoć znajduje się tutaj wiele różnych jej odmian objętych całkowitą ochroną gatunkową. Widok krzaków usłanych czerwonymi owocami przywiódł mi w pamięci klimat jednego z największych polskich dzikich rozariów w Górach Pieprzowych pod Sandomierzem. Niektórzy idą do lekarza, jak się beznadziejnie zakochają. Nomadzi po prostu ruszają dalej w drogę. Przecież i tak zawsze wracają w te same miejsca, które na swój sposób są ich jedynym domem. Hańcza na szczęście czekać będzie na mnie wiecznie. Cierpliwa. Niewzruszona. Nawet jeśli nie uda mi się w tym życiu.
2 Comments
Bożena Kozieł
9/29/2021 12:40:42 pm
witam.
Reply
Victoria Tucholka
9/29/2021 01:42:48 pm
Tak, oczywiście. Prześlę zdjęcia na dniach. Pozdrawiam
Reply
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|