Auto w naprawie. Autobus - kolejne starcie. Przystanek. 189 - mijam je obojętnie. Za wydarte 1,70 kupuję niechętnie bilet. Czekam. Nic nie jedzie. Zbyt długo. To i tak nie ma sensu. Już i tak nie zdążę. Mogłabym, ale właściwie chcę, żeby było już za późno, żeby już wszystko było przesądzone. Muszę uciekać. Nie zniosę tego czekania. Tego stania. A jeszcze bardziej nie zniosę jak w końcu wsiądę do autobusu ludzkich spojrzeń. Uciekam więc na drugą stronę ulicy i robię zdjęcie dmuchawców pod słońce. Ludzie mijają mnie. Domyślam się, że jestem dla nich okazem zdziwaczenia. Trochę mi z tym źle, więc uciekam. Mija mnie szybkim krokiem mężczyzna w czarnej marynarce. Ładnie się prezentuje na podświetlonym ciepło chodniku wśród drzew. Wyobrażam sobie jego twarz. Postanawiam ukraść mu duszę. Cyk. Właściwie co to ja chciałam? Po co właściwie tędy idę? A, już wiem. Spodobała mi się ulica z kwitnącymi kasztanami. Już wczoraj postanowiłam, że chce na niej zrobić zdjęcie z autobusem. Chowam się wśród masek zaparkowanych przy ulicy aut. Przynajmniej mam spokój od ciekawskich ludzkich spojrzeń. Cyk. Różowe kasztany - nie wiedziałam, że są takie. Podobają mi się. Mogłabym takie mieć - całą aleję na długiej drodze prowadzącej do mojego wymarzonego domu gdzieś na odludziu na takiej Warmii na przykład. Albo lepiej aleję wierzb polskich, a drogę okalałyby bezkresne pola rzepaku na wiosnę, a w lecie pola pszenicy. Tak, to mógłby być równie dobrze upalny, sierpniowy wieczór. Jakaś para mija mnie raźnym krokiem. Ładnie razem wyglądają. Dziewczyna ma na sobie czarną sukienkę i jedwabną koszulkę na ramionach. Ma też piękne opalone nogi. Zawsze zwracam uwagę na kobiece nogi. To chyba najbardziej atrakcyjna część kobiecego ciała dla mnie. Dochodzę do stacji metra. Powinnam była wsiąść w nie z dobre pół godziny temu, aby zdążyć. Teraz jest mi to już obojętnie. Podobnie jak kolejny przystanek autobusowy, gdzie ludzie niecierpliwie czekają na autobus. Nie, nie zamierzam na nic czekać. Idę dalej. Mijam stoiska z kwiatami. Zawsze przyciągają mój wzrok. Tyle kolorów w jednym miejscu. Marzy mi się mieć kiedyś taką paletę barw przed domem. Siadałabym tam o świcie i o zmierzchu, popijając kawę lub wino. Upajałabym się tą kombinacją zapachów. Słońce oświetla ulicę i wszystko w jej obrębie na złoto. Zbliżam się do kolejnego przystanku i robię zdjęcie kolejnemu autobusowi. Urzeka mnie jak pięknie jest podświetlony. Zdjęcie nie wyszło. Trudno. Hipnotyzuje mnie geometria niezliczonej ilości balkonów. Teraz mogę je mieć wszystkie na własność. Cyk. Po drodze zauważam krzak dzikiej róży. Przyciąga mnie neonowy róż kwiatów i ich narkotyczny zapach. Zrywam jeden kwiat i wplatam we włosy. Momentalnie przyciągam wzrok przechodniów. Para starszych panów mija mnie, posyłając mi radosny uśmiech. Idę dalej. Dochodzę do ścieżki, którą bardzo lubię. Biegnie w pasie zieleni wśród powykręcanych kształtnych starych wiśniowych drzew przy skrzyżowaniu Lotników z Wilanowską. Bardzo lubię ten skwerek. Ściężką idzie dziewczynka z chłopcem. Nie wiem, dlaczego, ale urzeka mnie ten widok. Może to nieświadomie obudzone uczucia macierzyńskie, które nabrały tak realnego charakteru w ostatnim czasie, a może odzywa się we mnie tęsknota za dzieciństwem, za pierwszą platoniczną miłością. Minęłam już pięć przystanków. Idę dalej. Pomyliłam drogę. Myślałam, że za skrzyżowaniem będą pasy. Nieźle odpłynęłam skoro się tak późno zorientowałam. Na szczęście jestem sama. Nikt mi nie będzie wypominał mojego rozkojarzenia. Nawet dobrze się stało. Palec Boży myślę sobie. Zauważam, że w kiosku można płacić kartą. Uniknę wizyty w centrum handlowym, która mnie odrzucała na samą myśl. Kupuję sok jabłkowy i papierosy. Pani kioskarka coś pokazuje ruchem ręki. Już sobie myślę, że jest poirytowana, że będzie musiała obsługiwać kartę. Uśmiech się jednak po chwili i zwraca uwagę na różę we włosach. Mówi, że ładnie to wygląda. Uśmiecham się nieśmiało i tłumaczę: "Wiosna" i dodaję: "Pani też by było do twarzy w takim". Kobieta ma na sobie koszulkę w dekoltem w identycznym kolorze. Włosy krucze, krótko ścięte. Wydaje się być osobą bardzo radosną. Twarz otwarta, usta rozluźnione, podniesione kąciki ust i wydatne policzki zapewne od częstego uśmiechania się. Dziękuję i odchodzę. Ludzie gonią na autobus, tramwaj, a ja znowu przystaję i robię zdjęcie pod słońce. W kadr wpada akurat dziewczyna z bujną czupryną. Dopiero teraz, przeglądając zdjęcia, zauważyłam, że nie zdążyła na tramwaj. Kiedy robiłam zdjęcie, naprzeciwko mnie przystanął starszy pan, który wyciągnął komórkę i chyba robił z kolei zdjęcie mi. Zapewne urzekła go moja róża we włosach. Akurat się dobrze złożyło, że jak ponownie zapaliło się zielone światło, doszłam idealnie na autobus. Stanęłam w ulubionym miejscu - przegub. Łagodnie kołysałam się na jego kole, obserwując ludzi. Moją uwagę przyciągnęła kobieta o rudych włosach. Miała piękny profil. Mimowolnie spojrzałam na zegar. Przyjdzie mi chwilę poczekać na pociąg. Trudno. Ten spacer sprawił, że przestało to mieć dla mnie już znaczenie - śpieszenie się połączone z czekaniem. Przechadzam się obojętnie po peronie. W tą i z powrotem - no dobrze, może jestem trochę zniecierpliwiona. Zawieszam wzrok na ciemnych chmurach gromadzących się w oddali. Wsiadam do pociągu i zauważam za oknem pierwszą tej wiosny tęczę. Ludzie wciąż mi się uważnie przyglądają. Uciekam wzrokiem za okno w tęczę, tęcza znika, więc wędruję gdzieś spojrzeniem po suficie. Moją uwagę zwraca niedziałający wyświetlacz, a na nim napis: Kierunek - brak danych. Znowu dorabiam sobie filozofię, że to nie przypadek, a nawet jeśli, to trafnie oddający mój obecny stan. W istocie, kierunek, w którym zmierzam jest bliżej nieokreślony. W tym momencie chyba nawet sam Pan Bóg nie potrafił przewidzieć, czy nie wysiądę na przypadkowej stacji. Innej niż docelowa. I nie pójdę czasami pod prąd.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|