Pamiętam, jak... pewnie będzie już z sześć, a może nawet siedem lat, pracowałam jako asystentka montażystki przy filmie dokumentalnym "Trzy kobiety" (2013) Anny Jadowskiej. Razem z panią reżyser przeglądałyśmy dziesiątki godzin materiałów w ramach selekcji kluczowych dialogów i momentów, które mogłyby okazać się przydatne montażystce Pani Dorocie Wardęszkiewicz przy tworzeniu pierwszej układki. Najbardziej z tych dziesiątek godzin zapadły mi w pamięci słowa najstarszej z bohaterek - osiemdziesięcioletniej Pani Basi, która, choć nie dam sobie w tym momencie ręki uciąć, a montażysta powinien wykazywać pamięć absolutną! chyba podczas spaceru z dzieckiem sąsiadki 7-letnim Patrykiem opowiada chłopcu, że pamięta jeszcze czasy, kiedy mięso było prawdziwym luksusem i jadło się je raz w tygodniu. Ciekawe, kto z Was pamięta jeszcze takie czasy... Dzisiaj musiałam kupić mięso dla kota i spontanicznie naszło mnie, aby dla odmiany, generalnie nie jem mięsa, choć nie jestem wegetarianką, i sobie sprawić taki właśnie luksus w postaci kotleta schabowego z prawdziwego zdarzenia. To chyba kolejny klasyk polskiej kuchni, który od lat nie gościł na moim talerzu. I to jeszcze obtoczony w kaczym jaju w podwójnej panierce ze wszelkimi dobrodziejstwami ziół i przypraw! Jak już smażyć tego kotleta, to na fest! Szczęśliwie nie zabrakło marchewki, najlepszych na świecie buraczków od Pana Sławka z brwinowskiego targu, a nawet barszczu. Na codzień moje posiłki nie wyglądają tak odświętnie, więc skoro już jak ten człowiek zasiadłam do stołu, na którym stanął nawet prowizoryczny wazon z wysokiej szklanki z bukietem kwiatów, to postanowiłam uraczyć się lampką białego wina. Nawet mi dzisiaj posmakowało, choć generalnie odwykłam od alkoholu i stałam się nawet nie tyle smakoszem, co przede wszystkim koneserem. Może nie jestem najbogatszym człowiekiem na świecie i na codzień żyję skromnie i prosto, ale to wszystko dlatego, bo cenię sobie dobrą jakość nieraz z najwyższej półki w najlepszym wydaniu i po to być może wiodę swoją codzienną ascezę, by od święta pozwolić sobie na to, co najlepsze, i co najważniejsze potrafić to naprawdę docenić. Gdy mnie pytają, jaką kawę chcę, jakie ziemniaki, jakie... zawsze odpowiadam żartobliwie: "Najlepsze!" Chyba poczucie humoru przejęłam po moim świętej pamięci sąsiedzie. Nic w przyrodzie nie ginie. Żyjemy dalej w innych ludziach. Jak widać, nie tylko w ich pamieci, ale w ogóle w sposobie bycia. Zazwyczaj tym "Najlepsze!" wprawiam w rozbawienie przede wszystkim prostych ludzi, na przykład rolników. Oni mi po prostu mówią, co oni zwykle w domu gotują, no to biorę to samo. Bogacze nie wiedzą, o co mi chodzi. Jak mówię, że chcę najlepszą kawę, to mi mówią, że oni nie wiedzą, która z tych 16 w ich ekspresie jest najlepsza, bo oni zawsze piją jedną z dwóch. No cóż, ja nie mam z tym problemu. Może dlatego, że nie mam ekspresu?! Najbardziej lubię fusiastą kawę rodem z PRL-u zalaną wrzątkiem. Jak jest możliwość najlepiej ze świeżym mlekiem od krowy. Nie pogardzę szczyptą cynamonu i kardamonu. Uwielbiam wszelkie gadżety typu garnuszek na długiej rączce do zaparzania kawy, PRL-owskie szklanki z ozdobnymi metalowymi uchwytami, a najchętniej to w ogóle wodę podgrzałabym na turystycznej kuchence w jakimś pięknym, dzikim miejscu na drugim końcu Polski lub świata z malowniczą panoramą na góry i jeziora. Tylko ja i dzika przyroda! Bukiet nieprzypadkowy. Przez kilka ostatnich dni mijałam co rano ogród, w którym wzdłuż ogrodzenia rosły splątane ze sobą gałązki kwitnących krzakó∑ żółtej forsycji i fuksjowego pigwowca. Bardzo mi się spodobało to połączenie kolorystyczne do tego stopnia, że chciałabym nie tylko powielić je w swoim ogrodzie (temu jakie rośliny, krzewy i drzewa wchodzą w grę w kontekście takich kolorystycznych kompozycji ogrodowych, poświęcę kolejny wpis), ale zamierzam wykorzystać tę inspirację również w kolejnej stylizacji?! Brzmi strasznie, więc od razu śpieszę rozwiać wszelkie podejrzenia: nie, nie zamierzam zostać blogerką modową. Przywiązuję ogromną wagę do estetyki ubioru, w tym jego kolorystyki, choć jest ona głównie zarezerwowana na najważniejsze dla mnie okazje: zazwyczaj te, gdy prezentuję swoją twórczość. A jako że moja twórczość jest zaproszeniem do innego świata, bardzo kolorowego świata, świata, który bardzo lubię, którego jestem częścią, choć na co dzień się z tym raczej nie obnoszę, tym bardziej odczuwam potrzebę całkowitego z nim utożsamienia poprzez ubiór.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|