"Last forever!" Myślałam, że nie ma już miejsca w Polsce, gdzie mogłabym być całkiem sama. A jednak! Wysiadłam, stanęłam na środku i po prostu dziękowałam Bogu, że wysłuchał moich modlitw. Tylko wody mi jeszcze potrzeba do szczęścia - narzekałam po drodze. Popływałabym jeszcze. Mówisz, masz - przemokłam do suchej nitki. Pierwsze oberwanie chmury od tygodni. Nie to, żebym nie lubiła ludzi, ale czasami mam potrzebę być po prostu zupełnie sama. Inaczej tracę kontakt z rzeczywistością. Tak! Po prostu czuję się tak zmęczona uważaniem, słuchaniem, mówieniem, reagowaniem, dziękowaniem, przepraszaniem, przychylaniem wszystkim nieba, że staję się nerwowa i powoli zamykam się w swoim wewnętrznym świecie, gdzie nie ma nic poza tym, co sama wymyślę. Ten typ tak ma - bycie na 100% ma swoją cenę w postaci czasami po prostu absolutnej konieczności niebycia. Jakoś trzeba naładować baterie. To trochę jak sen. Co za ulga, znaleźć w końcu realne miejsce, gdzie było to możliwe. Ozorek dębowy (Fistulina hepatica) Jak w bajce o czerwonym kapturku. Trudno się dziwić wilkowi, że nie potrafił przejść obojętnie, a nawet zjeść. Grzyb jest jak najbardziej jadalny, aczkolwiek znajduje się na czerwonej liście i choć objęty częściową ochroną, jest grzybem uznawanym za potencjalnie zagrożony. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak wyglądają bebechy drzewa? Przypadkiem trafiłam na spruchniałe puste w środku martwe drzewo z zachowanymi sękami. I pomyśleć, że taki rzeźbiarz przystępujący do pracy potrafi sobie wyobrazić, jak to wszystko środku wygląda, zanim zrobi pierwsze cięcie. Coś niesamowitego! To prawie jakby mieć w głowie rentgena i cięcie chirurgiczne opanowane do mistrzostwa. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że tak właśnie wyglądają sęki wewnątrz drzewa. I pomyśleć, że zachowują trwałość najdłużej. Już wszystko spruchniało, skruszyło się, zostało objedzone przez owady, a te sęki nadal są twarde jak kamień. Ozorek dębowy (Fistulina hepatica) Niby jak wąchasz, nie pachnie, a jednak czuć. Myślałam, że to krowa przeszła drogę. Krowa!? Kobieto! nie jesteśmy w Australii, tylko w Kampinosie! Krowa!! Sama jesteś krowa! No to proszę. Jak grzyby po deszczu - łoś. Nawłoć nawłoci nierówna. Po lewej nawłoć pospolita (Solidago virgaurea L.), zwana również mimozą polską. To najprawdopodobniej ją miał na myśli Czesław Niemen, gdy śpiewał, że mimozami jesień się zaczyna. Kwiaty przypominają trochę kwiaty dziurawca. Również pokrojem obie rośliny są podobne. Nawłoć pospolita kwitnie jednak później. Po prawej z kolei najprawdopodobniej skromna wersja nawłoci kanadyjskiej. Skromna, ponieważ akurat ten kampinoski egzemplarz był niewiele większy od rosnącego obok okazu nawłoci pospolitej. Nawłoć kanadyjska (Solidago canadensis L.) i pokrewna jej nawłoć olbrzymia, zwana również późną (Solidago gigantea Aiton) w sprzyjającyh warunkach potrafią bowiem osiągać wysokość do 2 metrów. Łatwo odróżnić je od nawłoci pospolitej po charakterystycznych wiechowatych kwiatostanach. Oba gatunki, zarówno nawłoć kanadyjska, jak i olbrzymia tworzą zwarte i rozległe monokultury, czym zyskały sobie miano gatunków inwazyjnych. Ich ojczyzną jest Ameryka Północna.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |