Muszę przyznać, że długo odkładałam swoją wizytę w Stawisku, obawiając się jego pompatyczności i tego, że nie odnajdę się w jego "wysokich" progach ze swoją "przeciętnością". Myliłam się. Widząc stare białe kaflowe piece z ozdobnymi drzwiczkami do złudzenia przypominające mi wystrój starych pokoi w moim rodzinnym domu, imponującą bibliotekę pełną niezliczonej ilości książek, na których przeczytanie życia by pewnie nie starczyło, intrygujące trofea myśliwskie przywodzące na myśl egzotyczne strony świata - czułam się trochę tak jakby świat cały skurczył się do tych kilku pomieszczeń. Można by dzień cały spędzić w tej arkadii, a i tak zapewne czasu by nie starczyło, aby w pełni nacieszyć się każdym zakamarkiem, widokiem, drobiazgiem. No być może poza małą wycieczką do Sandomierza. Z uśmiechem na twarzy przyjęłam informację o tym, że miasto to było również bliskie pisarzowi.
Niemniej jednak Stawisko opuszczałam w poczuciu niewyjaśnionej pustki i nostalgii. Być może spowodowane to było duszną deszczową aurą, a być może tym, że znowu gdzieś odpłynęłam myślami.Być może cały ten misterny świat poskładany z różnych przedmiotów nieznośnie przypomniał mi o tych wszystkich miejscach, które chciałabym zobaczyć na własne oczy. Ludzi, których chciałabym spotkać. Dręczącym głodzie wrażeń.
Jeżeli spodobał Ci się ten post, zostaw komentarz lub polub mój fanpage Wycieczki Osobiste.