Rezerwat Spała mogę chyba spokojnie zaliczyć do moich ulubionych rezerwatów przyrody. Tym razem doszłam do samego końca starej ścieżki przez Puszczę Pilicką, gdzie znajduje się grota św. Huberta, a tuż obok słynna "sosna na szczudłach". Ścieżka jest bardzo dzika, skąpo oznaczona, wąska, momentami ledwo widoczna do tego stopnia, że traci się orientację, czy jest się wciąż na szlaku czy to ścieżka wydeptana przez dzikie zwierzęta, cały czas zresztą daję się wywieść w pole w tym samym miejscu, gubię szlak i muszę okrążać pobliskie bajorko, i w tym właśnie kryje się cały urok tej ścieżki. Trzeba uruchomić intuicję. Na szczęście szlak jest widoczny jeszcze, gdy przebiega wzdłuż brzegu Pilicy i niejako z automatu uruchamia się atawizm kierowania z biegiem rzeki. Nie będę jednak ukrywać, że depczący mi po piętach zmrok i mijane po drodze buchtowiska podkręcały adrenalinę całej tej eskapady. Tymbardziej, że jakimś dziwnym zrządzeniem matki natury szum drogi tutaj nie dochodzi, a powrót po własnych śladach mógłby okazać się karkołomny, zwłaszcza bez latarki. O masz Ci los, kobieto, zlekceważyć latarkę cisnącą Ci się w dłonie, wszyscy przewodnicy wołają o pomstę do nieba! Z drugiej strony może i dobrze, że nie zabrałam latarki, bo kto wie, czy jej posiadanie nie ośmieliłoby mnie do pozostania dłużej w tych pięknych okolicznościach przyrody, a tak to jednak widok prześwitującej w czubkach drzew łuny zachodzącego słońca działał jednak jak czerwona lampka natychmiastowej ewakuacji. Na szlaku znajduje się wiele powalonych drzew, a w przeciągu ostatnich trzech miesięcy przybyło kolejnych przeszkód, które trzeba obchodzić, przeskakiwać, przeciskać się. Po drodze znajduje się chyba tylko jedna powalona wiekowa lipa, której omijanie lub przeskakiwanie leśnicy postanowili najwyraźniej oszczędzić odwiedzającym i wycięli w niej przejście. Nie brakuje również przysłowiowych chaszczy i wysokich trzcinowisk nad rzeką, które doprawdy budzą wątpliwości, czy zaraz coś z nich nie wyskoczy. Krótko mówiąc, puszcza przez wielkie "P". Napewno warto wybrać tę trasę, jeżeli chce się poczuć ducha prawdziwej puszczy. Mało kto tędy chodzi. Szczęściem nazwać można minięcie w weekend choć jednej pary po drodze. Rzutem na taśmę udało mi się również zwieńczyć ten sukces chwilą ochłody w wodach Pilicy. Po wyjściu czuć już lekki "morsowy" dreszczyk. Uwielbiam to uczucie! Październik mamy wyjątkowo ciepły, więc szybko rozeszło się po kościach. Udało mi się osiągnąć całkowite katharsis. Zrealizowałam chyba plan na to lato i po prostu po prostu poczułam pewnego rodzaju ulgę, więc wróciły mi siły witalne. Grota św. Huberta upamiętnia ponoć ostatnie łowy z udziałem cara Aleksandra II w 1894 roku. Car zmarł ponad miesiąc później na Krymie. Do 1905 roku Spała była zimową rezydencją carów Rosji. Nie taki car zły, jakim go malują. To właśnie carowie Rosji zapoczątkowali rewitalizację tutejszych lasów i licznych zabytków w okolicy. Na jednym z głazów znajduje się również ufundowana w 1933 roku przez leśników spalskich tabliczka upamiętniająca Prezydenta Ignacego Mościckiego - na swój sposób kontynuatora carskich starań, bo wskrzesiciela tradycji myśliwskich, ale również troski o zachowanie spuścizny historycznej tych ziem po I wojnie światowej. Po odzyskaniu niepodległości Spała stała się bowiem z kolei letnią siedzibą prezydentów Stanisława Wojciechowskiego i Ignacego Mościckiego. Nazywano ją wówczas „drugim Belwederem”, a do dziś znana jest w całej Polsce jako letnia rezydencja prezydentów. Od tego czasu również kamienny monument nosi nazwę "Grota św. Huberta". Nieopodal znajduje się również głaz z wyrytym imieniem Lord - miejsce pochówku ulubionego psa Prezydenta. Z kolei w parku w centrum Spały na wyspie na sztucznie utworzonym oczku odchodzącym od malowniczej Gaci Spalskiej znajduje się pomnik Ignacego Mościckiego z psem. Warto udać się na spacer wokół zbiornika w parku. Z kładki można dojrzeć już malowniczy ols kryjący się za zakolem rzeki. To zaledwie preludium do dzikiej przygody, więc wystarczy jedno spojrzenie, aby spływ kajakowy wpisać na listę marzeń do zrealizowania. Jest po co żyć i wracać te piękne okolice. Niestety nie zostałabym nawet zakwalifkowana do konkursu na najpiękniejszą sosnową kariatydę, chyba że stanęłabym na palcach. Korzenie, a właściwie podpory tej sosny mają długość około 1,7-1,8 metra. Oto legendarna spalska sosna krocząca, zwana również „sosną na szczudłach”. Erozja skarpy graniczącej z rzeką PIlicą odsłoniła korzenie sosny, a drzewo przekształciło je w kilka podpór właściwego pnia. Korzenie zaś zapuściły się głębiej w piaszczysty grunt. Cóż to musiałby być za widok móc przeniknąć wzrokiem cały ten wysublimowany podziemny fundament sosnowych korzeni. Nazwa rzeki Pilicy pochodzi od słowa „pilić”, tzn. szybko coś robić, ponaglać, śpieszyć się. W nazwie kryje się wiele prawdy o rzece. W swoim górnym odcinku, gdy wypływa z Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, z wysokości 346 m n.p.m., ma spadek 5%. Rzeka na całej swej długości jest nieuregulowana, co znacznie podnosi jej walory przyrodnicze. Można zaobserwować tutaj między innymi rajskie zimorodki, gdy nurkują za zdobyczą w płytkich wodach rzeki. Ostatnie opady podniosły na szczęście lustro wody i zdynamizowały bieg rzeki. No i gdzie podział się ten szlak? Niektóre z dębów szypułkowych rosnących w Rezerwacie Spała ma nawet 250 lat. Kapliczki przydrożne. Jest ich wiele w okolicy. Ta znajdowała się akurat przy drodze prowadzącej przez las tuż u wjazdu do Spały. Warto jednak mieć oczy szeroko otwarte przemierzając również mniej uczęszczane drogi prowadzące do Tomaszowa Mazowieckiego. Można tam natrafić na prawdziwe perełki. Na przykład, kaplicę w postaci małego pomieszczenia, do którego zapewne co postawniejsi musieliby wchodzić na klęczkach. Taki widoczek żegnał mnie, gdy o zmierzchu opuszczałam spalskie strony. To romański kościół św. Idziego w Inowłodzu tuż u wylotu drogi na Zakościele, które słynie ponoć z niezwykle malowniczych widoków na rzekę Pilicę. Z tego punktu można zresztą dostrzec ścielącą się na północny-zachód malowniczą dolinę usłaną gęstymi lasami noszącymi już odcienie typowo jesiennej palety. Trudno cokolwiek planować, osobiście zapieram się jakiegokolwiek planowania rękoma i nogami, tymbardziej, że staram się zawsze moje przyjemne podróżnicze skłonności łączyć z "pożytecznymi" celami, ale z całą pewnością przy następnej okazji udam się eksplorować właśnie te okolice. Tymbardziej, że dostałam nawet zaproszenie do odwiedzania lokalnej galerii od tubylców.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |
VICTORIA TUCHOLKA |
|