[EDIT] No dobrze, ochłonęłam i zaczął docierać do mnie ogromny potencjał socjologiczny tego doświadczenia. Ile można dowiedzieć się w taki sposób o nocnym życiu polskich bezdroży, skąd wszędzie daleko... od dróg bez nazwy, gdzie tylko mgły pełzają i lis mówi dobranoc po tętniące nocnym życiem parkingi przy rynkach, gdzie młodzi ludzie gromadzą się tłumnie wokół tuningowych bryk. Żadne tam graty. Pierwsza klasa. Wsi spokojna, wsi wesoła. Można odnieść wrażenie, że to nam z bardziej cywilizowanych zakątków Polski bardziej wąż w kieszeni doskwiera niż tubylcom. Swoją drogą, fajne te wózki. Zawsze żałuję, że nie udało mi się wcielić w życie własnych fantazji, ale jestem nudziarą. To, co pod maską, jest dla mnie ważniejsze. Na ozdobniki zawsze brakuje wszystkiego - sił, czasu, pieniędzy. O dziwo, wcale nie ma się, co tych ludzi bać. Chętnie wytłumaczą drogę aczkolwiek nie trudno dostrzec na ich twarzach lekkiego zaskoczenia chyba tym, że w ogóle kogokolwiek "z wielkiego świata" tutaj, skąd wszędzie daleko, zawiało, a w szczególności samotnie podróżującą kobietę w dodatku autem spod ciemnej gwiazdy na rejestracjach mafii pruszkowskiej. W przeciwieństwie do pań na stacjach benzynowych, które sprawiają wrażenie jakby spadły z kosmosu i nie wiedziały, w którym miejscu na mapie dokładnie pracują, a co najważniejsze, jak ta gwiazda, z której pochodzą, odnosi się do Włoszczowej. Tyle wiedziały, że jesteśmy we Włoszczowej. Tyle to i ja wiedziałam. Może pracują codziennie gdzie indziej? Ktoś je dowozi? To się dopiero nazywa beztroska. A może o czymś nie wiem i nowe technologie umożliwiają teleportacje? A może to praca zdalna i rozmawiałam z łudząco rzeczywistymi hologramami? A może sztuczna inteligencja z krwi i kości? Chodzące żywe komputery? To by miało nawet sens, bo wbrew pozorom te miasteczka, z których wszędzie jest daleko wcale nie sprawiają wrażenia zagwizdowia zabitego dechami. Wręcz przeciwnie, wszędzie coś się buduje lub pachnie nowością. Takie małe skanseny pośród niczego. Na dobrą sprawę, kto wie, być może i całkowicie samowystarczalne. Takie małe państwa w państwie. Podczas, gdy ja jechałam już dosłownie na rzęsach, nocne życie na rondach przy ekspresówkach dopiero się rozkręcało. Wakacyjne miłości kręciły się w kółko w wypasionych brykach. Znowu wróciła natrętna myśl, że marzyła mi się czerwona karoseria. Byłam już tak zmęczona, że gotowa byłabym przysiądz, że Golfik czytał w moich myślach i przemówił: "No właśnie, Kobieto! Obiecałaś mi wizytę u lakiernika, a tu ciągle tylko mechanik, wulkanizator, od święta blacharz. Obiecanki cacanki." Jedno jest pewne, nerwy to ja mam z żelaza i cierpliwość anielską.
Czy byliście kiedyś we Włoszczowej? Czy wiecie, w jakim województwie leży? A wiecie, ile jest stacji paliw we Włoszczowej? Przy wylotówce do jakiego miasta? A wiecie, jak wyjechać na Przedbórz? Czy to na południe czy północ od Włoszczowej? A właściwie, gdzie jest północ, a gdzie południe w tym ciemnym miechu? A Jędrzejów? Radomsko? Końskie? A może kojarzycie Olesno? Czy w ogóle wiecie, gdzie jesteście i, jak stąd wyjechać najkrótszą drogą do ekspresówki? No właśnie :) Droga z punktu A do punktu B wcale nie jest zawsze taka prosta, jak na mapie. Zwłaszcza jeśli wjedziecie do miasta na uboczu tak zwanej cywilizacji i w plątaninie uliczek tracicie punkt odniesienia i nie za bardzo kojarzycie wszystkie nazwy miast wymienione powyżej oraz ich orientacyjne położenie względem siebie. Nawigacja też się gubi i wyprowadza Was rzekomo najbardziej optymalną trasą, która z czasem zaczyna wzbudzać w Was podejrzenie, że chyba maczały w tym palce jakieś siły nieczyste. Kapliczek z duszą było tutaj zresztą zdecydowanie mniej niż gdzie indziej. Wczoraj otarłam się chyba o aż pięć województw. Tak, samotne podróżowanie rodzi wiele wątpliwości. Emocji. Wyzwań. Uczy samodzielności w podejmowaniu decyzji, umiejętności radzenia sobie w niespodziewanych okolicznościach (egipskie ciemności polskich bezdroży bez lisa stojącego na środku drogi kierowcy, który nie wie, gdzie jest, jadącego akurat z mapą rozłożoną na całej desce rozdzielczej, toż to by była opowieść totalnie stracona) i opanowania emocji w mierzeniu się z konsekwencjami swoich niekoniecznie najlepszych wyborów. Miałam chwile załamania, kiedy traciłam nadzieję, że w ogóle uda mi się jakoś sensownie stąd wyjechać i wrócić do cywilizacji, wszędzie wydawało się równie daleko i niepewnie, miałam poczucie, że jeżdżę w kółko wokół tej samej chmury burzowej. No przecież nie wykonam telefonu do przyjaciela. Co niby mu powiem? Że zgubiłam się i nie wiem, jak dojechać do trasy? "Kobieto, błagam! Nie ośmieszaj się! Ile Ty masz lat? Daruj sobie tego przyjaciela. Weź sobie lepiej internet w końcu wykup w tym abonamencie" - mój wewnętrzny mąż raczył się w końcu obudzić:D "Ty idź lepiej dalej spać. I tak żadnego z Ciebie pożytku. Mężu! Trzeba mnie było pilotować, a nie spać i się mądrzyć po fakcie" :D Taka przygoda bez choćby jednej małej kłótni małżeńskiej z własnym sumieniem na miarę starego dobrego małżeństwa?! To robi lepiej na ciśnienie niż kawa, o której marzyłam całą drogę. Nie wspomnę już o wszelkich czarnych scenariuszach, jakie należy brać pod uwagę przy każdej dłuższej podróży, a których rację bytu w takich okolicznościach spycha się na totalny margines myślowy, żeby nie dać się ponieść emocjom i jednak wyjść z tego labiryntu przede wszystkim bezpiecznie, bo w istocie każdy pojazd jadący Ci dłużej na zderzaku urasta do potencjalnego kłopotu, z którego będziesz musiał jakoś wybrnąć. Im dłużej jednak po Polsce sama jeżdżę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że te czasy, gdy ludzie szukali łatwego zarobku napadami na zagubionych kierowców, się skończyły. Jeśli już, to w grę wchodzą lekkomyślni właściciele drogich aut, upatrzeni wcześniej kierowcy lub nieszczęśni taksówkarze. Krótko mówiąc, po emocjonującym dniu sugeruję jednak wracać do domu po śladach, najkrótszą możliwą drogą do cywilizacji, choćby oznaczało to nadłożenie drogi o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów, a przecieranie nowych szlaków zostawić sobie na inną okazję. [EDIT] No dobrze, ochłonęłam i zaczął docierać do mnie ogromny potencjał socjologiczny tego doświadczenia. Ile można dowiedzieć się w taki sposób o nocnym życiu polskich bezdroży, skąd wszędzie daleko... od dróg bez nazwy, gdzie tylko mgły pełzają i lis mówi dobranoc po tętniące nocnym życiem parkingi przy rynkach, gdzie młodzi ludzie gromadzą się tłumnie wokół tuningowych bryk. Żadne tam graty. Pierwsza klasa. Wsi spokojna, wsi wesoła. Można odnieść wrażenie, że to nam z bardziej cywilizowanych zakątków Polski bardziej wąż w kieszeni doskwiera niż tubylcom. Swoją drogą, fajne te wózki. Zawsze żałuję, że nie udało mi się wcielić w życie własnych fantazji, ale jestem nudziarą. To, co pod maską, jest dla mnie ważniejsze. Na ozdobniki zawsze brakuje wszystkiego - sił, czasu, pieniędzy. O dziwo, wcale nie ma się, co tych ludzi bać. Chętnie wytłumaczą drogę aczkolwiek nie trudno dostrzec na ich twarzach lekkiego zaskoczenia chyba tym, że w ogóle kogokolwiek "z wielkiego świata" tutaj, skąd wszędzie daleko, zawiało, a w szczególności samotnie podróżującą kobietę w dodatku autem spod ciemnej gwiazdy na rejestracjach mafii pruszkowskiej. W przeciwieństwie do pań na stacjach benzynowych, które sprawiają wrażenie jakby spadły z kosmosu i nie wiedziały, w którym miejscu na mapie dokładnie pracują, a co najważniejsze, jak ta gwiazda, z której pochodzą, odnosi się do Włoszczowej. Tyle wiedziały, że jesteśmy we Włoszczowej. Tyle to i ja wiedziałam. Może pracują codziennie gdzie indziej? Ktoś je dowozi? To się dopiero nazywa beztroska. A może o czymś nie wiem i nowe technologie umożliwiają teleportacje? A może to praca zdalna i rozmawiałam z łudząco rzeczywistymi hologramami? A może sztuczna inteligencja z krwi i kości? Chodzące żywe komputery? To by miało nawet sens, bo wbrew pozorom te miasteczka, z których wszędzie jest daleko wcale nie sprawiają wrażenia zagwizdowia zabitego dechami. Wręcz przeciwnie, wszędzie coś się buduje lub pachnie nowością. Takie małe skanseny pośród niczego. Na dobrą sprawę, kto wie, być może i całkowicie samowystarczalne. Takie małe państwa w państwie. Podczas, gdy ja jechałam już dosłownie na rzęsach, nocne życie na rondach przy ekspresówkach dopiero się rozkręcało. Wakacyjne miłości kręciły się w kółko w wypasionych brykach. Znowu wróciła natrętna myśl, że marzyła mi się czerwona karoseria. Byłam już tak zmęczona, że gotowa byłabym przysiądz, że Golfik czytał w moich myślach i przemówił: "No właśnie, Kobieto! Obiecałaś mi wizytę u lakiernika, a tu ciągle tylko mechanik, wulkanizator, od święta blacharz. Obiecanki cacanki." Jedno jest pewne, nerwy to ja mam z żelaza i cierpliwość anielską. Mój dzielny, niezmordowany i niezawodny partner perpetum mobile Herr Golf. "Tylko nie za Niemca" już dawno i nieprawda. To właśnie dzięki niemu baba może tam, gdzie diabeł już nie może. Miała być spokojna emeryturka z grzeczną dziewczynką za kierownicą (ach te pozory!), a jest jedna wielka przygoda z szaloną emerytką w kwiecie wieku (100% kobiety z przeszłości), czyli nieskończone przeżywanie n-tej młodości, z której Golfik cieszy się chyba najbardziej, jak już zatoczy bezpiecznie kolejne kółeczko. Chylę czoła, ślę ukłony i czołgam się u Twoich opon już szósty rok! Jesteś wielki! Nie martw się. Tak łatwo Cię nie oddam. Jak Ci kiedyś na więcej nie pozwolą, mam dla nas plan na kolejne 100 lat. Zawsze marzyłam o szklarni, ogrodzie zimowym. Takiego szklanego ogrodu na kółkach nie ma chyba jeszcze nikt. No i Cię w końcu pomaluję, tak jak obiecałam. W kwiatki :P P.S. Niech mi jeszcze ktoś spróbuje raz zasugerować, że powinnam sobie znaleźć sponsora... No przecież oto sponsor najlepszych chwil w moim życiu w ciągu ostatnich 6 lat! Zawsze wszędzie tam, gdzie ja, nigdy mnie nie zawiódł, mimo wichrów i burz i wszelkich typów spod ciemnej gwiazdy, którym również życzę: miłego dnia!
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |