Kopytnik pospolity (Asarum europaeum L.)
Rzepicha ziemnowodna (Rorippa amphibia)
Groszek wiosenny (Lathyrus vernus (L.) Bernh.)
Podbiał (Tussilago)
VICTORIA TUCHOLKA |
|
Tegoroczna wiosna to sprawdzian dla wielu nasadzonych przez mnie rok temu roślin. Nie będę ukrywać tego, że większość z nich nie pochodzi ze szkółek, ale zostały zebrane przeze mnie w różnych miejscach: na bagnach, w lasach, na łąkach. Wyznaję zasadę, że jeżeli jakaś roślina jest w stanie przetrwać w warunkach naturalnych, przeżyje i w moim ogrodzie. Nie mam już tej pewności, wręcz nie mam już nawet złudzeń co do tego, że piękne, kwitnące doniczki w sklepach ogrodniczych odżyją w kolejnym roku. Oto kilka z zielonych skarbów mojego prywatnego arboretum. Kopytnik pospolity (Asarum europaeum L.) Z pozoru niespecjalnie atrakcyjna wizualnie roślina o krótkich pędach zakończonych owalnymi liśćmi. Rośnie jednak bujnie na zacienionych terenach leśnych, co było dla mnie wystarczającą zachętą do nasadzenia jej w moim leśnym ogrodzie. W tym roku odkryłam, że u nasady młodych liści pojawiły się również dzwonkowate purpurowe kwiaty rosnące tuż nad ziemią. W środku znajdują się nasiona. Kwiaty zapylane są przez padlinożerne muchówki. No, cóż, muchówki mają u mnie na pieńku, ale chyba przymknę na to oko. Ziele kopytnika było niegdyś cenionym lekiem wykrztuśnym i zbierane z równą intensywnością, jak kwiatostany widłaka goździstego (tak na marginesie: kolejna roślina pionierska obok brzozy wspomnianej we wcześniejszym wpisie), co przyczyniło się do wciągnięcia rośliny na listę gatunków zagrożonych. W miarę jednak postępu cywilizacyjnego, zainteresowanie medycyną niekonwencjonalną zmalało do tego stopnia, że od 2014 roku kopytnik nie jest już rośliną chronioną. Miesiącznica roczna (Lunaria annua) Kolejna roślina, która zaskoczyła mnie w tym roku. Wprawdzie świadomie ją wysiałam, zdając sobie sprawę z tego, co wyrośnie, a sadzonki wkopałam na miejsce stałe jeszcze wiosną, ale zapomniałam, że zanim roślina pokryje się płaskimi przypominającymi księżyce owocami z nasionami, w miarę upływu czasu usychającymi na srebrno, a popularnie zwanymi między innymi judaszowymi srebrnikami, musi przecież zakwitnąć. Dlatego też zaskoczyły mnie fuksjowe akcenty w ogrodzie. W sumie już nieraz spotykałam tę roślinę zazwyczaj rosnącą na dziko przy drogach w zacienieniu, ale nie miałam pojęcia, że to miesiącznica. Poniżej regularnie odnawiające się poletko podejrzane w ogrodzie sąsiada o wiele bardziej zacienionym niż mój. Jak widać na załączonym obrazku zacienione partie ogrodów przedstawiają sobą warunki wprost idealne dla miesiącznicy. Rzepicha ziemnowodna (Rorippa amphibia) I znowu niespodzianka. Cóż to ja znowu na ogród przyniosłam za zielsko? Tegoroczna wiosna to również sprawdzian dla środowiska oczka wodnego. Zupełnie nowego elementu w moim ogrodzie. Ptaki są wniebowzięte. Szalonym kąpielom nie ma końca. Co najśmieszniejsze, przykład z małych sikor zaczną pewnie wkrótce brać i większe ptaki: kawki, sroki, szpaki. Nie wspomnę już nawet o tym, że oczko stanowi ich główny wodopój. O korzyściach tworzenia oczek wodnych dla ptaków pisała Simona Kossak. Takie oczko jest w okresach upałów prawdziwym zbawieniem dla ptaków. Karasie mają pewnie stres. Gdyby tylko wiedziały, że ptaki raczej nie mają pojęcia o ich obecności pod wodą. Dla mnie najistotniejsze są jednak teraz obserwacje roślin, których zebrałam w ubiegłym roku wiele. Ciekawi mnie, co i, w jakiej ilości się odnowi. Wiem już, że przyjęły się kosaćce żółte, tatarak, siedmiopalecznik, żabieniec babka wodna, kalina koralowa, potocznik wąskolistny, wiązówka błotna i wiele innych roślinek. Dyplomatycznie rzecz ujmując, niektóre stanowią dla mnie zagadkę. Dzisiaj odkryłam, na przykład, że oto w moim oczku rośnie rzepicha ziemnowodna. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, że tak się nazywa ta roślina, nie wspominając już nawet o tym, że nie wiem, skąd dokładnie ją zebrałam. W każdym razie jest i ma się dobrze, ponoć jest jednym ze składników dzikich spring rollsów - tak, to da się zjeść, choć wykonane w całości z różnych dziko rosnących roślin, których byście nie posądzali o bycie jadalnymi :) Póki co nad wodą unoszą się łodygi z postrzępionymi jak ptasie pióra liścmi, których zwieńczeniem będą żółte skupione kwiatostany. Na pocieszenie przy braku klasycznych kaczeńców. Już nie mogę się wprost doczekać, jak mi tu wszystko zakwitnie! Niecierpek himalajski (Impatiens glandulifera) Na zdjęciu niepozorna drobna siewka niecierpka himalajskiego (gruczołowatego), która oczywiście przerośnie wszelkie oczekiwania i rozrośnie się do rozmiarów pokaźnej, aczkolwiek delikatnej rośliny. Tempo wzrostu daje się zaobserwować już po przyroście dziennym siewki, która wręcz rośnie w oczach. Niecierpek himalajski kwitnie na różowo. Kwiaty bardzo ładnie pachną - jakby waniliowo. To roślina nie tylko miododajna, ale również zielarska. Na bazie suszu można wykonać, na przykład, nalewkę. Rośnie w dużych skupiskach nad wodą. Jest uważana za roślinę inwazyjną z uwagi na swoją dużą plenność i niestety negatywne oddziaływanie na inne rośliny - im jest jej więcej, tym bardziej je zagłusza. Niecierpek himalajaski w pełnym rozkwicie rośnie wysoko i gęsto. To świetny wypełniacz wolnych przestrzeni w ogrodzie. Co więcej różowe kwiaty długo się utrzymują. Nawet to pierwszych przymrozków. Warto zapoznać się z anglojęzycznymi źródłami o niecierpku himalajskim, ponieważ anglojęzyczne nazwy nawiązują do skojarzeń z nakryciami głowy angielskich policjantów. Mi osobiście bliższe są romantyczne nazwy nawiązujące do miejsca pochodzenia rośliny, a mianowicie Himalajów. Kiss-me-on-the-mounain czy Himalayan Balsam brzmią jakoś subtelniej niż Bobby Tops. Groszek wiosenny (Lathyrus vernus (L.) Bernh.) Groszek jak groszek. Większość groszków bywa niesłychanie do siebie podobna. Różnią się właściwie wielkością i kształem liści. Ten groszek jest niewielkich rozmiarów. Jego naturalnym siedliskiem jest poszycie lasów liściastych. Kwiaty zasadniczo różowo-purpurowe mogą również mieć kolor jaskrawo niebieski. Podbiał (Tussilago) A tymczasem przekwitają kwiaty podbiału, co również ma swój urok. Niedługo nie będzie po nich śladu. Pojawią się za to liście podobno przypominające kształtem końskie kopyto. Miejmy nadzieję, że sąsiedztwo z dopieszczanym przez mnie żywokołem wierzby białej (Salix alba) będzie sprzyjało samoitsnemu rozsianiu się rośliny. Syrop z podbiału już się robi. Mam nadzieję, że za rok będę go mogła wykonać z własnych kwiatów. Warto zwrócić uwagę na to, że siedliska podbiału praktycznie nierozerwalnie wiążą się z gliniastym podłożem i pełną ekspozycją na światło słoneczne. Twardy orzech do zgryzienia ma taki podbiałowy pęd, jakoś trzeba się przedrzeć przez zwartą i nieraz twardą jak kamień glinę, co chyba tłumaczy, dlaczego roślina ma tak mięsiste i solidne pędy w okresie kwitnienia pozbawione praktycznie zupełnie liści. Cała energia idzie w wydostanie się na powierzchnię, jak najszybsze wytworzenie kwiatów, zapylenie i rozsianie, aby zdążyć przed suchym i słonecznym latem, a co za tym idzie skutą na kamień gliniastą glebą niezdolną stać się schronieniem dla bezcennych nasion.
0 Comments
Leave a Reply. |
Hej! Mam na imię Victoria. Wycieczki Osobiste to mój dziennik podróży, spełnionych marzeń i ulotnego piękna. Podróżować można nawet w kropli wody. Dzisiaj jest tylko dzisiaj, więc nie trać czasu: "podróżyj" tak, jakby jutra miało nie być!
O mnie
Z wykształcenia tłumacz i montażysta filmowy. Z zawodu kameleon, a w praktyce przede wszystkim włóczykij z dziennikarskimi ciągotami. Niespokojny duch. Trudny charakter. Towarzyski samotnik. Poliglota, gaduła i gawędziarz. Niestrudzony ogrodnik. Z zamiłowania piszę, fotografuję i maluję. Uwielbiam podróże, aktywność na świeżym powietrzu i kontakt z naturą. Szukam szczęśliwych wysp. Wierzę, że jest przede mną jeszcze wiele do odkrycia! Oto moja bajka o życiu! WĄTKI
All
ARCHIWUM
July 2023
Victoria TucholkaYou can change the skies but you cannot change your soul |