Z ciekawostek uszatka jest ponoć o wiele mniejsza od puszczyka. Wielkością można ją ponoć porównać z... sójką! Toż to maleństwo. Właściwie większość polskich sów to drobiazgi. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że jest jeszcze na dodatek lekka jak puchowa poduszka. Kiedyś miałam okazję trzymać w rękach niestety martwego sokoła i byłam doprawdy zaskoczona, jak ten widziany zazwyczaj w locie majestatyczny drapieżnik może być tak kruchy i delikatny w dotyku. Przewrotna natura dzikich rzeczy. Żeby nie było, że sobie wymyśliłam tę uszatkę, zapewniam, że staram się zawsze przeprowadzić dokładny research. W prawdzie zdarzały mi się wpadki, ale naprawdę uzasadnione, na przykład wprost lustrzanym podobieństwem niektórych okazów fauny czy flory. Takich agentów jej naturalnej mości jest wbrew pozorom wiele. Dla przykładu, Gnieźnik leśny, gniazdosz leśny (Neottia nidus-avis) i korzeniówka pospolita (Monotropa hypopitys) czy kuna leśna i norka amerykańska. Na szczęście sowy wydają bardzo charakterystyczne dźwięki. Wystarczy więc znaleźć rzetelene źródło informacji, aby móc z całą pewnością potwierdzić swoje domysły. W kwestii ptasich odgłosów bardzo często korzystam ze strony Głosy Ptaków.pl W przypadku uszatki to źródło jednak mi nie wystarczyło. Z pomocą przyszła strona Sowy SOS ze swoim wyczerpującym temat atlasem rozpoznawania sów, gdzie znajdziecie nagrania głosu terytorialnego samca, samicy, piskląt, głosu alarmującego, przerażenia i syczenia w obliczu zagrożenia. Krótko mówiąc, wszystko, czego dusza sowiego pasjonata zapragnie.
Nieśmiało liczę na łut szczęścia, że uda mi się uwiecznić na zdjęciu te uszatki, ale póki co dosłownie męczę się jak z tym nieszczęsnym kowalikiem. Na szczęście dopiero koniec marca, więc będzie ku zdjęciom jeszcze wiele okazji. Póki co zapraszam do przeczytania tekstów poświęconych moim zeszłorocznym obserwacjom puszczyków:
Moja Pierwsza Sowa
Strix aluco
Strix aluco (pióra)