A CO GDYBYŚ MÓGŁ WYBRAĆ...
.... A...
...RAJDEM TERENOWYM (ZABYTKIEM*) PO PUSZCZY
ZA TIREM PRZEWODNIKIEM...
*co by dodać pikanterii całej eskapadzie. Oczywiście nie masz pojęcia, co Cię czeka, przecież wybrałeś autostradę, a autostrada ma wszędzie wokół cywilizowaną infrastrukturę. No przecież!
ZERO KONSEKWENCJI.
WSZYSTKO W ZGODZIE Z LITERĄ PRAWA.
CZY MÓWIĘ SERIO?
W POLSCE?!
TAK!
MASZ DYLEMAT?
DOSKONALE CIĘ ROZUMIEM. JA TEŻ MIAŁAM.
Wróćmy do początku, czyli spokojny poranek, gorąca kawa, jazda na luzie, ładne widoczki, w radio puszczają muzykę jak na życzenie. Aż tu nagle... w oczy kole ławica awaryjnych światełek ginąca na horyzoncie. Wszystko staje w martwym punkcie, a przecież ledwo co wyjechałeś.
Ale luz! Jesteś przecież o godzinę do przodu. Trudno, dojedziesz na 9, a nie na 8 tak, jak planowałeś, ale spokojnie. O 8 i tak nikogo na miejscu jeszcze nie będzie. Prawda?! :/ To miał być zapas, czas dla Ciebie, wyjście awaryjne, koło ratunkowe. No i właśnie z niego korzystasz.
Mija jednak ta godzina, a ty nadal stoisz w martwym punkcie. Przy tym zero ruchu karetek, radiowozów, straży pożarnej i innych pojazdów uprzywilejowanych. Nikt nic nie wie. Niedobrze. To pewnie przez wirusa? Brak wolnych karetek? Pewnie wszyscy nie żyją? a może nikomu nic się nie stało? Spektakularny karambol bez ofiar i rannych, więc mogą poczekać? W końcu ten odcinek autostrady jest bezpłatny, więc możemy sobie pozywać "państwo z dykty", jak podsumował jeden z kierowców, z którymi rozmawiałam, do u...... śmierci. Już zwątpiłeś, że kogokolwiek w ogóle obchodzą zapewne setki marznących kierowców na autostradzie. W końcu po pół godziny lub kolejnej godzinie w oddali daje się posłyszeć charakterystyczny sygnał. To radiowóz przetacza się na miejsce nieśpiesznie, majestatycznie tunelem pomiędzy samochodami ciągnącym się bez końca aż po horyzont. Pewnie "pozamiatać" i puścić w końcu ruch - pocieszasz się tą myślą. Jak się wkrótce okaże, niestety na próżno.
Poranna kawa zaczęła powoli dawać się we znaki. Wytrzymasz! W końcu jesteś superbohaterką! To pewnie kwestia pół godziny, no może maksymalnie godziny. Pół godziny jednak mija i nie poruszyłeś się ani o centymetr, nie przyjechała żadna karetka, w radio milczą jak zaklęci o sytuacji na drogach. Kątem oka dostrzegasz dwie panie dyskretnie znikające za drzwiami z napisem wyjście ewakuacyjne w barierze dźwiękoszczelnej. Postanawiasz się tam udać, zabierając ze sobą pomocnika w postaci jednego z kamyków, które dajesz zwykle dzieciom do malowania na warsztatach. Zauważyłeś bowiem, że aby wrócić, panie musiały obejść barierę dookoła, bo drzwi się zatrzasnęły. Właśnie masz swoje 5 minut i możesz udowodnić całemu światu, że zbieranie i wożenie kamieni ze sobą nie jest wcale takim głupim pomysłem. Oto ten kamień posłuży Ci do zablokowania drzwi pozbawionych klamki z zewnątrz. Witamy w wariatkowie! Brawo, skarbie! Całkiem zgrabnie radzisz sobie w ciasnej spódnicy w przejściu nad solidną metalową barierą. Wzbudza ona w Tobie paradoksalnie poczucie bezpieczeństwa, bo oto nareszcie wkraczasz w inny świat, przytulne progi ustronnego przybytku. Sikanie na łonie natury w najbardziej odludnym miejscu w Polsce to zdecydowanie lepsze niż TOI TOI. Czujesz ulgę! W drzwiach spotykasz kolejnego męczennika. Nieco zaskoczony chętnie korzysta z oferty pożyczenia kamienia. Ten kamień przyda się tego dnia jeszcze wielu osobom, ha!
Po dwóch godzinach bezczynności, zastanawiasz się, jak to robisz, że przez ten cały czas nie wystrzeliłeś jeszcze z niecierpliwości w kosmos, nie wytrzymujesz i korzystasz z kolejnego koła ratunkowego. Godzina 8 rano w niedzielę to chyba dopuszczalna pora na wykonanie telefonu do przyjaciela. Prosisz go o sprawdzenie najnowszych komunikatów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Okazuje się, że zaledwie kilka kilometrów przed Tobą miał miejsce karambol z udziałem 5 aut. Być może mogłeś być jednym z nich, gdybyś wjechał na autostradę o te kilka minut wcześniej. To już nie kwestia zmiany opon na zimowe, prędkości, ale zwykłego pecha. Gratulacje! Dzisiaj miałeś wielkie szczęście. Biedny Herr Golf zapewne się zestrachał. O włos od końca! Niespecjalnie jednak wtedy tak o tym myślałam. W końcu miałam dojechać na określoną godzinę do określonego celu. Zapłaciłam za to z góry. Niemałe pieniądze. Nie było odwrotu, ale czy w ogóle kiedykolwiek dojadę?! Właśnie wybija trzecia godzina stania, a więc i najwyższa pora na...
Przez ten cały czas obserwujesz kierowców. Panowie nie przejmują się specjalnie widownią i ostentacyjnie sikają na barierę, choć napis "wyjście ewakuacyjne" jak bykiem stoi i dosłownie kole w oczy. Kto tam jednak wie, być może właśnie w tym kontestacyjnym, antysystemowym, anarchistycznym podejściu zrodziła się odkrywcza myśl: A może by tak... A może był to nawet swoisty rytuał poświęcenia poprzedzający to, co za chwilę nastąpi. W pewnym momencie zauważasz, jak jeden z mężczyzn wyciąga z auta skrzynkę z narzędziami i znika za czołem najbliższego TIR-a, jednego z niezliczonych, które ciągną się jak wąż aż po horyzont. W ślad za nim podąża kolejnych dwóch mężczyzn. Po chwili zza TIR-a dochodzą Cię straszne hałasy. Stukanie, pukanie, walenie. Złomiarze czy co? Złomiarze, aha! Może coś naprawiają, a może zbijają. Kilku TIR-owców podchodzi wyraźnie zaciekawionych wybadać sytuację. Nagle czujesz jakiś impuls, napięcie rośnie, a w oczach kierowców iskierkę nadziei na wybawienie z patowej sytuacji. Czekasz tylko na rozwiązanie tajemnicy tego strasznego rąbania. Z niecierpliwością czekasz na pojawienie się mężczyzn ze skrzynką... być może z jakimś cennym złomem pod pachą?! Głodnemu chleb na myśli. W końcu mężczyźni ze skrzynką wracają do aut, ruszają i skręcają tuż za czołem najbliższego TIR-a. O co chodzi? Wychodzisz wybadać sytuację. A tu....